-Nic nie szkodzi-uśmiechnęłam się lekko.
-No tak,więc muszę jechać wybacz-powiedział
Skinęłam głową i go ominęłam.
Pobiegłam do siebie do pokoju i patrzyłam przez okno.
Gdy obaj zniknęli za widnokręgiem postanowiłam się zbierać.
Tłum się rozszedł, a ja chwyciłam za plecak.
Zbiegłam na dół omijając wszystkich.
Wybiegłam pośpiesznie z zamku i w tej samej chwili ktoś wyprowadzał mojego konia na trening.
Chwyciłam za uprząż i wskoczyłam na rumaka.
Całe zajście widział król.
-Straż zatrzymać ją!-krzyknął.
Jednak na marne udało mi się wydostać przez wrota i pognałam galopem na Amorze.
Ogier biegł jak oszalały ,ale dopiero gdy byliśmy kilka kilometrów od królestwa to go zwolniłam.
Odwróciłam się jeszcze za siebie by sprawdzić czy nas nie ścigają.
Dzień nadal trwa i świta, więc do domu dotrę około 10 następnego dnia.
Obserwowałam bacznie przez całą drogę tereny by nie wpaść na Matthew'a i Chris'a.
W nocy zatrzymałam się tylko dwie godziny od domu.
Rozłożyłam obóz, ale nie tylko ja.
Bo widziałam ognisko palące się nie opodal.
Zasypiając myślałam o najgorszym co się mogło stać.
*Następnego dnia*
Wstałam koło 7 rano, chłopaków już nie było ,więc zaczęłam się pakować.
Wsiadłam szybko na Amor'a i ruszyłam w dalszą drogę.
W końcu o wyznaczonej godzinie dotarłam pod wioskę.
Wjechałam trochę bliżej, wszystko było spalone.
Dojechałam na koniec i zobaczyłam strażników wynoszących ciała moich rodziców.
-Matko ,Ojcze!!!!!!!!!!!!-wydarłam się na cały głos i zeskoczyłam z konia.
Usłyszałam jeszcze skądś ,jak ktoś krzyczy również moje imię.
Jednak poczułam jak ktoś w połowie drogi mnie łapie.
Chwyciłam się jednej ręki,kogoś kto mnie trzymał i się rozpłakałam.
(Chris? Matthew? Który mnie złapał?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz