Jechałem całą noc sprawdzając co jakiś czas czy nikt mnie nie goni. Wyjechałem z królestwa Seacliff, gdzie musiałem zmierzyć się z ojcem w pojedynku. Chciał posłać na śmierć kilku prostych ludzi za bunt. Nie mogłem na to pozwolić. Jak zwykle mój talent pakowania się w kłopoty się sprawdził. Tym razem przegiąłem upokarzając króla - mojego ojca na oczach całego dworu. Miałem tylko dwie możliwości - zostać w królestwie i pozwolić się zabić za zniewagę bądź uciekać z królestwa. Gdy medycy zabierali ojca zacząłem uciekać przed strażą. Zdążyłem tylko zabrać swojego wierzchowca - Travisa.
Przez kilka kilometrów przemierzaliśmy drogę najszybciej jak się da. Nigdy nie zapomnę jego spojrzenia pełnego zawiści i rozczarowania. Wjechaliśmy w ciemny las i zatrzymaliśmy się na krótki odpoczynek. Zsiadłem z konia i nazbierałem nieco chrustu by trochę się ogrzać. Rozpaliłem małe ognisko i usiadłem bliżej ognia. Nie zauważyłem kiedy zdążyłem zasnąć. Nad rankiem zerwałem się na równe nogi a moja ręka spoczęła na rękojeści miecza. Na szczęście nikogo nie było. Travis podniósł łeb znad trawy i spojrzał się na mnie. Ognisko już zgasło więc po rozrzucałem kawałki drewna by nie było śladu mojego pobytu. Podszedłem do siwka i podciągnąłem popręg wciąż uważnie obserwując okolicę. Po chwili wskoczyłem na siodło i ruszyłem kierując się dalej na północ. Miałęm nadzieję na spotkanie przynajmniej jakiejś wioski. Po kilku kolejnych godzinach spędzonych w siodle ujrzałem wielki zamek. Potężne, grube mury oraz powiewające flagi na wieżach. Zatrzymałem się na chwilę a potem ruszyłem w stronę zamku. Przejechałem zwodzony most a potem usłyszałem tylko odgłosy końskich podków stukających o kamienną drogę. Przejechałem kilka metrów i zauważyłem karczmę. Zatrzymałem się tam na posiłek a następnie planowałem dostać się do zamku z prośbą o służbę jako rycerz. Tylko to umiałem najlepiej, władać mieczem. Wczoraj byłem księciem który wiedzie beztroski żywot, a teraz zwykłym banitą zdany na innych ludzi. Gdy przywiązywałem Travisa wpadła na mnie jakaś osoba. Obejrzałem się i ujrzałem jakąś dziewczynę
- Bardzo przepraszam - zaśmiała się
- Zaprowadzisz mnie do króla? - zapytałem jak najuprzejmiej
(Lussy?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz